Proces dynamicznych zmian technologicznych na przełomie XVIII i XIX wieku, nazywany w Europie rewolucją przemysłową, przekształcił gospodarkę naszego kontynentu z rolniczo-rzemieślniczej, w nowoczesną, zmechanizowaną i skupioną na produkcji fabrycznej na szeroką skalę ekonomię. Ten okres charakteryzowały dwa wskaźniki: wysoki wzrost PKB i wysoki poziom zanieczyszczenia.
Dzisiaj pamiętamy te lata jako rozwojowy boom, którego korzyści pomogły Europie umocnić się w roli lidera światowego postępu w niemal wszystkich dziedzinach gospodarczych. Gdyby jednak ta epoka przypadała na dzisiejsze czasy niewykluczone, że byłaby ona okrzyknięta katastrofą ekologiczną.
Chiny przechodzą obecnie podobny okres w swojej historii, a poziom zanieczyszczenia ich powietrza, widoczny chociażby w postaci smogu, który coraz częściej zawisa nad Pekinem i Szanghajem, uważany jest za szkodliwy dla zdrowia i środowiska. Światowa Organizacja Zdrowia podkreśla problemy wynikające z takiego poziomu zanieczyszczenia i apeluje o jego zmniejszenie do bezpiecznego poziomu 51 – 100AQI (Air Quality Index).
W stanie najszybszego rozwoju jest natomiast Afryka, której niektóre miasta rozrastają się w tempie błyskawicznym, podwajając liczbę mieszkańców co 15 lat. Jaki ma to wpływ na jej środowisko?
Jest wiele przykładów ukazujących skalę zanieczyszczenia w Afryce. Jego powodem jest połączenie dwóch czynników – braku sprawnego monitoringu i regulacji prawnych, które by temu zapobiegały oraz chęć wzbogacenia się jak najtańszym kosztem. W nagłośnionej przez Amnesty International sprawie wyrzucenia 540 000 litrów toksycznych odpadów w stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej fizycznie ucierpiało 100 000 osób, a 15 zmarło.
Firma Trafigura, odpowiedzialna za ten incydent z przed dziesięciu lat, do tej pory walczy w sądach o uniewinnienie i odmawia wypłat odszkodowań. Gdyby podobne zdarzenie miało miejsce w Londynie, nie byłoby mowy o podobnym rezultacie, co pokazuje, jak duży wpływ na delikatną kwestie środowiska mają korupcja i brak praworządności.
W Afryce, nie tylko Wybrzeże Kości Słoniowej jest celem nielegalnego dumpingu wynikającego z oszczędności. W regionie Agbogbloshie, w Ghanie znajduje się składowisko, gdzie według szacunków znajduje się ponad 40 milionów ton odpadów elektronicznych. Wyrzucane są tam pozostałości sprzętów, których likwidacja stanowi zbyt duży koszt. W Lagos natomiast, wysypisko Olusosun odbiera codziennie 10 000 ton śmieci, na których mieszkają setki ludzi wdychających nieustannie toksyczne opary.
W Somalii, która boryka się z poważnymi problemami wewnętrznymi i gdzie niespójny rząd nie jest w stanie kontrolować najdłuższej w Afryce linii brzegowej, udokumentowano wiele incydentów wysypywania śmieci typu uran, ołów oraz odpadów przemysłowych i chemicznych bezpośrednio do oceanu. Sprawę konkretnych zarzutów badają Unia Europejska, ONZ i Greenpeace, a także inne lokalne organizacje.
Dumping jest efektem niekontrolowanego rozwoju, w którym najprostsze i najtańsze środki biorą górę nad droższymi i legalnymi, za cenę środowiska, którego stan, w oczach wielu przedsiębiorców, nie jest bezpośrednim zagrożeniem dobrobytu. Jednak dumping to nie jedyna forma degradacji z jaką zmaga się kontynent afrykański.
W dorzeczu Kongo, na przestrzeni 301 milionów hektarów, rośnie około 20% wszystkich tropikalnych drzew świata. Jest to drugi po Amazonii największy las tropikalny na ziemi. Według organizacji WWF, która nadzoruje globalne wylesienie, lasy te stracą 30% swojego obszaru do 2030, jeżeli ich zniszczenie będzie postępować w obecnym tempie.
Głównymi przyczynami tak szybkiej utraty drzew są: wysoki wzrost populacji, nieregulowane i często nielegalne pozyskiwanie drewna oraz niszczenie lasów pod wydobycie zasobów naturalnych. Nawet, jeśli pierwszy z powodów powinien maleć wraz z rozwojem kraju, ostatnie dwa pozostaną, dopóki rząd nie weźmie się za ochronę środowiska. Ale czy w Demokratycznej Republice Konga rząd ma podobne intencje?
Nie wydaje się to prawdopodobne. Wydobywanie złóż naturalnych jest w tym kraju głównym źródłem przychodów i pozyskiwania cennej obcej waluty. W innych państwach Afryki jest niestety podobnie. Rządy afrykańskie przede wszystkim skupione są na rozwoju ekonomicznym, a ich podstawowym celem jest wzbogacanie się za wszelką cenę. Środowisko nie jest priorytetem, tak jak nie było nim również dla Europejczyków w latach rewolucji przemysłowej, tak jak nadal nie jest nim w Chinach.
Kraj środka od kilku lat jest największym partnerem handlowym kontynentu. Roczny poziom wymiany handlowej miedzy Chinami a Afryką wynosi ponad 200 miliardów USD i ma tendencje wzrastające. Premier Li Keqiang zapewnił na ostatnim spotkaniu z Unia Afrykańską, że Chiny w najbliższych latach mają zamiar podwoić wartość tej wymiany do 400 miliardów USD.
Ten gigantyczny zastrzyk pieniędzy ma jednak swoje następstwa.
Chińskie inwestycje skoncentrowane są na sektorach o wysokiej wrażliwości ekologicznej, takich jak wydobycie ropy, gazu i złóż mineralnych oraz pozyskiwanie drewna i rozwijanie infrastruktury. Niosą one ze sobą duże ryzyko dla środowiska, zwłaszcza, że chińskie firmy nie grzeszą troską o przyrodę. W Gabonie firma Sinopec jeszcze do niedawna badała złoża ropy w Narodowym Parku Loango zagrażając roślinom i zwierzętom, w Sudanie Exim Bank finansuje tamę Merowe na Nilu, której skutki spowodują przesiedlenie 55 000 ludzi z żyznych regionów w jałowe, a w Ghanie badania wód gruntowych wykazały, że 250 rzek w kraju zawiera ślady cyjanku i metali ciężkich pozostałe po chińskich kopalniach złota. Tym wszystkim działaniom równocześnie towarzyszy szybkie karczowania lasów.
Chiny to niewątpliwie wielki potencjał finansowy dla Afryki na nadchodzące lata. Jednak mimo ich kuszących propozycji, na kontynencie widać coraz większą opozycje do bezwarunkowego posłuszeństwa. Na ostatnim posiedzeniu COP22 w Maroku, siedmiu afrykańskich producentów oleju palmowego, w rękach których znajduje się 70% wszystkich tropikalnych lasów, podpisało deklaracje TFA 2020 o zrównoważonym rozwoju tego sektora, tym samym zapewniając ochronę dżungli.
Afryka potrzebuje więcej podobnych ustaw, jak również szczerych zamiarów ich przestrzegania. W przeciwnym razie, postępująca urbanizacja, niekontrolowane wyczerpywanie zasobów naturalnych, wylesianie, a także szkodliwe praktyki rolnicze osłabiające jakość gleby i niszczące źródła wody, mogą w skali długoterminowej doprowadzić do nieodwracalnych szkód.
Ucierpi na tym przede wszystkim ludzkie zdrowie, ale takie postępowanie wpłynie negatywnie także na gospodarkę, gdy zasoby naturalne zostaną zanieczyszczone lub wyczerpią się całkowicie. Utrata różnorodności biologicznej spowodowana nieodpowiedzialnymi praktykami przemysłowymi doprowadzi do degradacji terenów podmokłych, pustynnienia i erozji gleby, czego efektem będzie coraz gorsza wydajność rolnictwa i malejąca liczba turystów. Powiązanie środowiska z gospodarką jest więc niewątpliwe.
Według ekspertów, problemy dotyczące środowiska będą głównym wyzwaniem dla kontynentu afrykańskiego w XXI wieku. Należy jednak pamiętać, że w Afryce teraz, tak jak w Europie 200 lat temu, ma miejsce wielkie ożywienie gospodarcze. Nie wygląda ono tak samo jak nasze, bo czasy się zmieniły, ale mimo to niesie ono ze sobą te same dwa wskaźniki: wysoki wzrost PKB i wysoki poziom zanieczyszczenia.
Czy w najbliższych latach zobaczymy więcej pozytywnych projektów ochrony środowiska takich jak na COP22? Miejmy nadzieje. Jeśli Afryka uwierzy, że nic nie jest w stanie zagrozić jej szybkiemu postępowi i zrozumie jaką wartość w tym procesie ma środowisko, to może skoncentruje część swojej energii na tym, aby podtrzymać ten rozwój na więcej niż jedna dekadę.
Autor: Mikołaj Radlicki