W pięciu największych gospodarkach afrykańskich, zamieszkałych przez prawie 400 milionów ludzi, łączne zużycie energii wynosi 436 miliardy kilowatogodzin rocznie, czyli mniej więcej tyle samo, co we Francji. Może się to wydawać niewiele z punktu widzenia krajów rozwiniętych, ale porównując ten wynik z Indiami, jedną z gospodarek tak zwanego BRIC, gdzie na jednego mieszkańca wypada rocznie 768 kilowatogodzin, zużycie energii u afrykańskich liderów jest prawie o połowę wyższe.
Fakt, że Nigeria, RPA, Egipt, Algieria i Angola zużywają wspólnie 7 razy więcej energii niż następne pięć afrykańskich gospodarek razem, świadczy o tym, jak ważny jest dla tych krajów temat energetyki. Zwłaszcza, że ich średni przyrost naturalny nie spada poniżej 2,3%, w związku z czym zapotrzebowanie na energię stale rośnie w szybkim tempie.
Bank Światowy od dawna apeluje o dofinansowanie i usprawnienie sektora energetycznego w Afryce, przedstawiając go, jako mało wydajny, trudno dostępny, zawodny i kosztowny. W najnowszym raporcie OPEC przewiduje zwiększenie globalnego popytu na energie o 40% do roku 2040, w tym udział krajów wschodzących ma podwyższyć się do 63%.
Energia stanowi jeden z głównych tematów na kontynencie, zarówno Bank Światowy podkreślając jej braki, jak i OPEC zaznaczając jej coraz większe znaczenie, naświetlają kwestie związane z tą częścią gospodarki, jako kluczowe w podtrzymaniu stabilnego rozwoju na przyszłe lata. Warto więc przyjrzeć się dokładniej największym graczom afrykańskiego sektora energetycznego.
Porównując dostępność elektryczności między krajami afrykańskimi wyraźnie widać znaczące różnice. W pięciu największych gospodarkach kontynentu, podłączonych do sieci elektrycznej jest 75% populacji, podczas gdy w kolejnych pięciu gospodarkach już tylko 56%, a w najbiedniejszych krajach zaledwie 11%. Gdyby pominąć kraje Sahelu i skupić się jedynie na gospodarkach Afryki subsaharyjskiej dysproporcje byłyby jeszcze większe.
Bez wątpienia dostęp do elektryczności w krajach BRIC wypada lepiej niż u reprezentantów elity afrykańskiego rozwoju, co potwierdza opinię Banku Światowego o ograniczonym dostępie do prądu na kontynencie. Jednak sytuacja ma się inaczej, gdy popatrzymy na ceny za kilowatogodzinę.
Koszt energii w dziesięciu dużych gospodarkach afrykańskich wynosi około 0,8 USD za 10 kWh, czyli dwa razy mniej niż w krajach BRIC i prawie trzy razy mniej niż w Europie. Gorzej wypadają Liberia i Malawi, gdzie prąd jest znacznie droższy niż w Polsce, a gdzie średnie roczne zarobki nie przekraczają 1/20 naszych. W związku z tym przeciętnego Liberyjczyka stać na 1820 kilowatogodzin rocznie, podczas gdy Polaka na 190,285, czyli ponad 100 razy więcej.
Można powiedzieć, że słabsza niż w innych krajach rozwijających się dostępność do elektryczności, w czołowych gospodarkach Afryki, jest rekompensowana jej niższym kosztem, jednak biedniejsze kraje kontynentu wypadają znacznie słabiej zarówno pod względem dostępności, jak i cen prądu. Różnica w cenach prądu między Algierczykiem a Liberyjczykiem jest osiemnastokrotna czyli taka jaka byłaby, gdyby w Polsce zamiast 1,4 USD za 10 kilowatogodzin płaciło się ponad 25 USD.
Dlaczego w niektórych krajach Afryki opłaty są tak niskie, a w innych tak wysokie? Ponieważ wszystko zależy od występowania w nich surowców.
Pięć największych afrykańskich gospodarek to potentaci surowcowi produkujący prawie 6 milionów baryłek ropy dziennie i wydobywający rocznie 177 miliardów metrów sześciennych gazu, odpowiednio o 400% i 33% więcej niż 28 krajów Unii Europejskiej. Nie jest więc zaskoczeniem, że właśnie w tych krajach średnia cena energii jest najniższa, podczas gdy w pięciu najbiedniejszych gospodarkach, uzależnionych od importu tych surowców, najwyższa.
Jak bardzo produkcja ropy i gazu wpływa na cenę energii w Afryce? Widać to najlepiej w zestawieniu graficznym; im większe wydobycie ropy tym tańsza kilowatogodzina, a im mniejsze wydobycie ropy tym jest ona droższa. W Afryce ta zależność jest wyjątkowo proporcjonalna – kraje niewydobywające surowca (Bottom 5) płacą średnio 2,1 USD za 10 kilowatogodzin, kraje o niewielkim wydobyciu (Top 10) płacą o polowe mniej, a kraje produkcyjne (Top 5) jeszcze 50% taniej. Podobna zależność występuje w zestawieniu kosztów energii z wydobyciem gazu ziemnego.
Jeżeli popatrzymy na dane o energii odnawialnej również ujrzymy przeciwstawne wyniki. Kraje surowcowe pobierają większość energii ze źródeł nieodnawialnych (78,3%), podczas gdy kraje o niewielkim wydobyciu używają mniej więcej tyle samo źródeł nieodnawialnych co odnawialnych. Natomiast kraje niewydobywające żadnych surowców pobierają zdecydowana większość swojej energii ze źródeł odnawialnych, przede wszystkim z energii wodnej i słonecznej. Czy więc energia odnawialna jest sposobem dla mniej zamożnych krajów afrykańskich, które nie posiadają surowców, na uniezależnienie się od kontynentalnych potentatów ropy i gazu? Czy jest to sposób na zmniejszenie kosztów energii?
Ograniczona dostępność energii w Afryce, podkreślana przez Bank Światowy, wynika po części z dużych odległości i słabej infrastruktury przesyłowej. Zbyt wysokie koszty budowy tej infrastruktury i jej słaba wydajność spowodowana niewielkim „know-how” skutecznie odstrasza inwestorów. Natomiast mniejsze źródła energii odnawialnej, takie jak panele słoneczne lub małe turbiny wiatrowe, mogą być lepszym rozwiązaniem dla odosobnionych wiejskich wiosek afrykańskich, w których mieszka ponad 60% populacji kontynentu.
Decentralizacja pozyskiwania energii ma szanse podwyższyć jej wydajność i zmniejszyć koszt kilowatogodziny, w najtrudniej dostępnych, a jednocześnie najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących regionach Afryki. Niezależność od wyjątkowo skorumpowanych krajów eksportujących energię, takich jak Nigeria czy Angola, także wydaje się być dobrą perspektywą. To, czy lobbing największych gospodarek kontynentu okaże się silniejszy, niż zdrowy rozsadek mniejszych z nich, zobaczymy w najbliższych latach, ale obniżanie kosztów energii, a zarazem zwiększanie jej dostępności i wydajności powinny być działaniami priorytetowymi, jeśli szybkość rozwoju kontynentu ma być podtrzymana.
Autor: Mikołaj Radlicki