Od 2013 roku, kiedy ówczesne Ministerstwo Gospodarki, Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych oficjalnie zaprezentowały projekt „Go Africa”, Polska szerzej otworzyła oczy na kontynent afrykański. Dziś, projekt ten, skupiający się na Nigerii, RPA, Algierii, Angoli, Kenii i Mozambiku jest sztandarowym modelem „nowej drogi”, na który Polska, jako dojrzały już członek europejskiej wspólnoty, patrzy z nadzieją na długoterminowe inwestycje w przyszłości.
Widać, że projekt „Go Africa”, przedstawiając powyższe kraje jako swoją grupę docelową kierował się przede wszystkim wynikami ekonomicznymi ponieważ pięć pierwszych miejsc zajmują kraje znajdujące się w pierwszej dziesiątce największych gospodarek na kontynencie.
Są to państwa, które międzynarodowi inwestorzy mają na oku już od wielu lat. Gospodarki te skupiają najwięcej uwagi ze względu na złoża ropy (Nigeria, Algieria, Angola), wysoką konkurencyjność (wg Global Competitiveness Report – RPA i Kenia) oraz na szybki wzrost gospodarczy, który od jakiegoś czasu jest definicją klubu African Lion Economies do którego należy m.in. Mozambik.
Krótko mówiąc, jest to lista tych afrykańskich państw, na których od dawna skupiają się najwięksi światowi gracze. Do tego grona dołączyła więc i Polska – średniej wielkości kraj, o nieznacznym doświadczeniu na kontynencie, z relatywnie małym budżetem na inwestycje zagraniczne. Nie da się ukryć, wszystkie z sugerowanych przez „Go Africa” gospodarki prezentują wielki potencjał, ale czy mamy tam jakąkolwiek przewagę komparatywną? Czy inwestowanie w tych krajach to jedyna recepta na sukces i najrozsądniejszy wybór?
Można iść „ze stadem” uważając, że jest to najbezpieczniejsza strategia. Wydaje się jednak, że zamiast być na szarym końcu interesantów, w od dawna już obleganych krajach, można poszukać miejsca, które dopiero teraz zaczyna się rozwijać i buduje potencjał na nadchodzące lata. To trudniejsze zadanie, bo opiera się na prognozach, zmusza do długotrwałego planowania, a także wymaga poszukiwań i rozumienia tego, co dzieje się w Afryce.
Wiele jednak wskazuje na to, że takim właśnie krajem może być Burkina Faso.
Neven Mimica, europejski komisarz do spraw współpracy i rozwoju międzynarodowego, wypowiedział się na łamach The Guardian na temat wizyty przedstawicieli Unii Europejskiej w Burkina Faso. Podkreślił dwie rzeczy: znakomicie przeprowadzone wybory prezydenckie w grudniu 2015, które odbyły się zgodnie z międzynarodowymi zasadami demokracji, oraz pełne zaangażowanie Unii w rozwój tego kraju. Na nadchodzące lata, wspólnota zadeklarowała 623 miliony euro wsparcia. Burkina Faso otrzymało 65% tej sumy już pod koniec 2016 roku.
W zeszłym miesiącu Islamic Trade Finance Corporation (ITFC), członek Islamskiego Banku Rozwoju, zaoferował kolejne 842 miliony euro dotacji. Od kilku lat Burkina Faso jest modelowym krajem skutecznego wykorzystywania funduszy ITFC i dlatego też został odbiorcą lwiej części całego budżetu tej grupy – Islamski Bank Rozwoju inwestuje w tym państwie aż 67% wszystkich swych funduszy.
Największy jednak szok wywołał Narodowy Plan Rozwoju Społecznego i Gospodarczego – PNDES (Plan National de Développement Economique et Social), w którym zaprezentowano szczegółowy plan rozwoju Burkina Faso na lata 2016 – 2020 i którego wszystkie koszty obliczone zostały na 23 miliardy euro. Aby pokazać szczere chęci i zapewnić wiarygodność programu rząd zadeklarowało, że jest w stanie pozyskać około 64% tej sumy samodzielnie – czyli mniej więcej 15 miliardów euro – o resztę natomiast wystąpił z prośbą o dofinansowanie.
PNDES najwyraźniej bardzo spodobał się społeczności międzynarodowej, bo zamiast przyznać wsparcie w postaci brakujących 36% i tym samym zapewnić Burkina Faso sfinansowanie brakującej sumy, kraj zdobył więcej niż to, o ile prosił. Pozyskany budżet na PNDES to ponad 27 miliardów euro, czyli 118% założonego celu.
Wisienkę na szczycie wielkiego już tortu dodali prywatni inwestorzy, których zainteresowanie krajem przeszło wszelkie oczekiwania. Według informacji z Burkina Faso po spotkaniach z inwestorami można mówić o kolejnych 15 miliardach euro, które spółki, firmy i osoby prywatne będą chciały ulokować w Wagadugu i okolicach w nadchodzących latach.
Podsumowując, ponad pięć miliardów euro zostanie zainwestowanych w tym 20-milionowym kraju. Dofinansowanie na taką skalę jest bez precedensu i równie zaskakujące, co znamienne. Wiodący analitycy kontynentu afrykańskiego potwierdzają tym samym swoje przeświadczenie, iż to właśnie Burkina Faso może być nadchodzącym „lwem” w którego należy inwestować. Pomimo ryzyka, które zawsze towarzyszy mniej stabilnym gospodarkom bez dostępu do morza, zagraniczni eksperci pokazują, że gra jest warta świeczki.
Przyglądając się bliżej niektórym statystykom można zauważyć skąd płynie ten optymizm, bo chodź Burkina Faso nie jest typowym wyborem dla większości spragnionych afrykańskich przedsięwzięć przedsiębiorców, to wykazuje ono mocne wskaźniki w odpowiednich sektorach.
Na przykład, przeciętna liczba dni potrzebnych na otwarcie firmy w Afryce Subsaharyjskiej wynosi ponad 27 dni, podczas gdy w Burkina Faso jedynie 13. W tym samym rankingu Doing Business opublikowanym przez Bank Światowy czytamy, że Burkina wyprzedza średnią kontynentu także w kwestiach ilości procedur potrzebnych do założenia firmy (3 vs. 8) oraz ilości minimalnego kapitału, liczonego jako procent średniego dochodu na mieszkańca (7 vs. 33).
Widoczne jest zaangażowanie rządu w postęp edukacji, powszechnie uważanej za najważniejszy i najszybszy mechanizm rozwojowy krajów afrykańskich. W 2015 roku aż 19,8% wszystkich środków dostępnych w kraju, zainwestowano w edukację – to tyle samo ile Mali, Ghana, Togo i Wybrzeże Kości Słoniowej razem wzięte, przeznaczyły na ten cel w tym samym czasie.
Jednak przede wszystkim w Burkina Faso widać szczerą chęć rozwoju i determinację do zaprezentowania się z jak najlepszej strony. Zdecydowanie mniej natomiast rzuca się w oczy pazerność, krętactwo i korupcja, które często są w Afryce aż nazbyt widoczne. Sukces tego małego kraju w pozyskiwaniu funduszy zagranicznych jest na pewno rezultatem właśnie tego podejścia, a także wyjątkowej wręcz życzliwości jego mieszkańców.
Wielu dużych inwestorów operujących w Afryce wypowiada się pozytywnie o Burkina Faso, International Finance Corporation podkreśla trafione reformy gospodarcze, Africallia wskazuje na boom w górnictwie i wydobyciu złota, a The Investment Climate Facility for Africa (ICF) od dawna gratuluje świetnych reform rolnych. Natomiast wszystkie te instytucje podkreślają jedno – co jak co, ale ludzie w Burkina Faso są najmilsi na świecie.
Autor: Mikołaj Radlicki