Wydawcy etiopijscy zaprotestowali przeciwko decyzji rządu o podniesieniu kosztu druku o 45%. W Etiopii jest tylko jedna drukarnia, która jest własnością państwa – Birhanena Selam Printing Enterprise. Właściciele boją się, że ruch rządu sprawi, że będą musieli zamknąć swoje wydawnictwa i wycofać się z biznesu, który stanie się nieopłacalny z ekonomicznego punktu widzenia.
Podwyżka zaczęła obowiązywać 28go marca a tłumaczona jest przez wysoką inflację lokalnej waluty oraz wzrost cen na światowym rynku wydawniczym. Drukarnia odrzuciła także zaproponowany przez środowisko trzy miesięczny okres przejściowy, który pozwoliłby wydawcom na lepsze przygotowanie się na taką ewentualność. Według analityków tego rynku przetrwają tylko dwie gazety wydawane w języku amharskim oraz dwie w języku angielskim, których głównym źródłem zysku są dochody z reklamy. Ponad 14 gazet natomiast nie będzie miało wyboru i będą musiały zostać zamknięte.
85 milionowa populacja Etiopii posiada tylko kilka gazet, z których najpopularniejsze mają nakład 25000 egzemplarzy. Reakcja środowiska wydawniczego jest stanowcza – oskarżają oni rząd o zamach na wolną prasę i żądają ujawnienia danych, które były rzekomo przyczyną wzrostu cen.
“Jedyne co może nas teraz uratować to cud” – mówi Frew Abebe redaktor gazety Sendek
źródło: africareview.com