Poziom inwestycji nie jest zjawiskiem jednorodnym i charakteryzuje się dużą zmiennością. Są kraje, które przyciągają większą uwagę inwestycyjnego świata i są takie, które pozostają trochę na uboczu.
Jeśli chodzi o Afrykę, to nie można z góry zakładać, że jest to kontynent jednolity. Afryka to wiele krajów a każdy z nich posiada indywidualne cechy, które stwarzają gorszy bądź lepszy klimat inwestycyjny. Wpływ na to ma wiele czynników: sytuacja polityczna, zasobność w złoża naturalne, potencjał kadry zarządzającej – to tylko część długiej listy.
Różne części kontynentu afrykańskiego przyciągają w mniejszym bądź większym stopniu pieniądze zagranicznych inwestorów. Poniższa mapa przedstawia rozkład projektów inwestycyjnych realizowanych w poszczególnych krajach pomiędzy sierpniem a wrześniem 2010 roku.
Na pierwszy rzut oka wysuwają się liderzy tego zestawienia. Oczywiście biorąc pod uwagę rewolucję w Egipcie nie można w krótkim okresie rozpatrywać go jako lidera. Wydaje się natomiast, że w perspektywie kilu lat inwestorzy zyskają ponownie zaufanie tym razem już do miejmy nadzieję demokratycznego rządu. Drugim „hot spotem” jest i na pewno przez dłuższy czas pozostanie Republika Południowej Afryki. Jest to jeden z najbardziej stabilnych ekonomicznie regionów w Afryce. Wysoki poziom rozwoju i infrastruktury sprawia, że jest to główny cel projektów rozwojowo-inwestycyjnych.
Z drugiej strony nie jest trudno zauważyć białe wyspy na powyższej mapie, które oznaczają de facto brak projektów inwestycyjnych w danym okresie. Stanowią one znaczną część kontynentu a spowodowane to może być małą stabilnością polityczną, wszechobecną korupcją oraz konfliktami zbrojnymi a przez to małym zainteresowaniem inwestorów światowych. Kraje jak Demokratyczna Republika Konga czeka długa droga do uzyskania zaufania a docelowo przyciągnięcia inwestycji. Mimo wszystko potencjał istnieje. Sztuką będzie odkrycie go – możliwości takie da na pewno inicjatywa ze strony zainteresowanych regionów a przede wszystkim daleko idące zmiany.
Spoglądając na inwestycje w wymiarze globalnym, widzimy skąd pieniądze do Afryki płyną. Tak jak moglibyśmy podejrzewać są to głównie bogatsze rejony świata z Europą na czele.
Kierunek przepływów jest zrozumiały zauważyć trzeba natomiast tendencję wzrostową w inwestycjach azjatyckich. Chiny na przykład zaznaczają swoją obecność i tworzą przyczółki inwestycyjne w dużej części Afryki. Kierunek jest jak najbardziej zrozumiały. Wydaje się, że inwestorzy z długą perspektywą inwestycyjną już teraz chcą zająć miejsca w wyścigu po afrykańskie miliony. Tabliczka z napisem „investmet’s final frontier” nie odstrasza zatem wszystkich…
Wraz z upływem czasu zmieniają się także proporcje przepływów inwestycyjnych z podziałem na kraje rozwijające się i rozwinięte. Do kryzysu obie wielkości rosły w miarę proporcjonalnie. Od 2008 roku natomiast widać wyraźny spadek inwestycji w ogóle, jednak proporcje pozostają podobne.
Wniosek z tego jest taki, że inwestycje w krajach rozwijających się a nawet tych „frontierowych” będą zyskiwały na znaczeniu, gdyż właśnie tam można szukać wysokich stóp zwrotu. Podczas gdy w 2010 roku inwestycje w krajach rozwiniętych pozostały na tym samym poziomie porównaniu z rokiem 2009 to w krajach rozwijających się wzrosły one wyraźnie.
Podsumowując można zatem powiedzieć, że tendencja jest wyraźna – coraz więcej pieniędzy popłynie do Afryki. Druga sprawa to duże różnice wewnątrz kontynentu. Ich wyrównanie może trwać jeszcze wiele lat. Powodzenie ekonomiczne krajów jest zatem głównie w rękach rządów i ich nowoczesnego i przede wszystkim uczciwego podejścia do strategicznych partnerów inwestycyjnych z całego świata.